niedziela, 13 stycznia 2013

Alternatywa dla in vitro

W dzisiejszych czasach niepłodność jest coraz częstszym problemem. My jako gatunek istot rozumnych zapomnieliśmy o tym, że niezdrowy tryb życia, pozbawiony wartości odżywczych oraz modyfikowany genetycznie pokarm, a także sam rozwój cywilizacji może przyczynić się do niepłodności. Obecny również trend, czyli moda na to, by „ustawić się w życiu”, sprawia, że kobiety coraz później decydują się na zajście w ciążę.

Czy w tym temacie ludzkość nie powinna zatrzymać się na chwilę w swoim pędzie do szczęścia?

Rozwiązaniem problemu braku potomstwa ma być metoda zapłodnienia pozaustrojowego IN VITRO (IVF). Jest ona jedną z najbardziej znanych metod walki z bezpłodnością. Mimo swoich możliwości wywołuje jednak niezliczoną ilość dylematów natury moralnej, etycznej i światopoglądowej.

Czy istnieje jakaś alternatywa do metody IVF?

Tak, istnieją metody alternatywne, jedna z nich zostanie przedstawiona w dalszej części tego artykułu.

Na czym polega in vitro?

Na początek przyjrzyjmy się historii tego niewątpliwie epokowego „wynalazku”.

Jest rok 1978, w Wielkiej Brytanii przyszło na świat pierwsze „dziecko z probówki”. Młoda matka, która je urodziła, z powodu niedrożności jajowodów nie mogła zajść w ciążę w sposób naturalny. Lekarze operacyjnie pobrali od tej kobiety dojrzałą komórkę jajową, umieścili w szklanym naczyniu i połączyli z nasieniem męża.

W tym miejscu doszło do zapłodnienia, zapłodnioną komórkę zaczęto hodować w odżywce. Następnie została ona przeniesiona do macicy kobiety, która po zagnieżdżeniu się ww. wspomnianej komórki stała się przyszłą matką. Po kilku miesiącach urodziła się dziewczynka. Zastosowaną tutaj procedurę medyczną i podobne do tej pierwotnej zaczęto nazywać IN VITRO (dosłowne tłumaczenie: w szkle).

W różnych krajach procedura IVF może się różnić, ale w swoich głównych punktach się nie zmienia i wygląda następująco.

W celu przygotowania organizmu kobiety do planowanej ciąży, kobieta jest poddawana kilkutygodniowej kuracji hormonalnej stymulującej jajniki do zwiększonej produkcji komórek jajowych. W kolejnej fazie niezbędne jest pozyskanie świeżego nasienia przyszłego ojca. Oczyszczone nasienie jest mieszane w laboratorium z komórkami jajowymi przyszłej matki. W tym momencie dochodzi do zapłodnienia kilku komórek, które stają się embrionami. Po upływie 1 dnia embriony bada się pod względem wad i wybiera się tylko te, które mają największe szanse przeżycia oraz nie mają żadnych wad. Po upływie ok. trzech dni do macicy wprowadza się kilka embrionów, aby zwiększyć prawdopodobieństwo ciąży. Jeżeli choć jeden embrion zagnieździ się, wtedy jest dość duże prawdopodobieństwo, że kobieta stanie się matką.

Nasuwa się pytanie, co dzieje się z pozostałymi zarodkami?

Jest kilka możliwości: pozostawione samym sobie obumierają, czasami zamraża się je w ciekłym azocie, by obniżyć koszty ewentualnej następnej próby po niepowodzeniu zajścia w ciążę.

W tym miejscu powstają wątpliwości natury etycznej, moralnej, czy ekonomicznej. Ekonomiczna, ponieważ przechowywanie zamrożonych zarodków jest kosztowne; etyczna, bowiem pozostawienie zarodków w celu ich obumarcia porównywalne jest z aborcją i eutanazją. Moralna kwestia wiąże się poniekąd z instytucją banku spermy, umożliwiającym wykorzystanie spermy nieznanej osoby w celu zajścia w ciążę, czy kobiety surogatki.

Przytoczone zostały tu wyłącznie fakty, ostateczna decyzja stanowi osobistą sprawę każdej osoby.

O takich dylematach napisał w roku 2008 pewien embriolog na łamach dziennika The New York Times, że niektórzy pacjenci są naprawdę rozdarci, ponieważ nie wiedzą, co zrobić z dodatkowymi zarodkami. W artykule można było przeczytać:

„W całym kraju w klinikach znajduje się co najmniej 400 000 zamrożonych embrionów i każdego dnia przybywają kolejne (...). Jeżeli embriony odpowiednio się zamrozi, to są zdolne przetrwać dziesięć lub więcej lat, ale nie wszystkie przeżywają proces rozmrażania”.

Czy zatem In Vitro jest jedyną alternatywą dla bezdzietnych małżeństw?

Metoda in vitro to nie tylko najpopularniejszy i najlepiej znany sposób walki z niepłodnością. To również zabieg, który obok eutanazji i aborcji stanowi najbardziej kontrowersyjny temat XXI wieku. Niezależnie od opinii dotyczących etycznych aspektów sztucznego zapłodnienia, zastanawia również jego medialność, zwłaszcza że jest to jeden z wielu sposobów radzenia sobie z problemem niemożności zajścia w ciążę. Mniej znaną metodą jest naprotechnologia (natural procreative technology). Ten rodzaj walki z niepłodnością został opracowany już dawno, jednak swoją obecność zaczyna zaznaczać dopiero teraz.

Czym jest naprotechnologia?

Naprotechnologia (NaProTECHNOLOGIA) – metoda opracowana przez Thomasa W. Hilgersa w 1991 roku. Ma na celu monitorować i utrzymywać zdrowie układu rozrodczego. Oparta jest ona głównie na naturalnych metodach planowania rodziny. Metoda stawia główny nacisk na naukę umiejętności rozpoznawania własnej płodności przez małżonków starających się o potomstwo. Jest adresowana do pacjentów, których niepłodność jest uleczalna i daje się korygować medycznie, czyli do ok. 40% niepłodnych par. Z metody tej nie będą mogły skorzystać kobiety z niewydolnością jajników, niedrożnością jajowodów czy mężczyźni z niedrożnymi nasieniowodami.

Naprotechnologia to praktycznie bezinwazyjna i w pełni naturalna metoda leczenia niepłodności. Polega na obserwacji przebiegu cyklu miesiączkowego poprzez przyglądanie się zmianom i objawom, takim jak m.in. temperatura ciała, śluz, samopoczucie. Pełna diagnostyka trwa 24 miesiące. Codzienne pomiary muszą być skrupulatne i dokładne, dlatego w określonym czasie obserwacji, kobiecie uczestniczącej w procesie pomaga instruktor naturalnego planowania rodziny oraz współpracujący z nim lekarz.

Jakie są zalety i wady naprotechnologii?

Największą zaletą tej metody to nieinwazyjność. Cały proces przebiega w zgodzie z naturą. Nie powstają tutaj dylematy natury moralnej i religijnej, takie jak w przypadku metody in vitro. Względy ekonomiczne też przemawiają za naprotechnologią, ponieważ koszty badań są o wiele niższe niż w przypadku zabiegu in vitro.

Poznajmy niektóre z zalet tej metody:

                    naturalna, ekologiczna, współpracuje z fizjologią każdej kobiety

                    bezpieczna dla zdrowia

                    pozwala na poznanie własnego zdrowia ginekologicznego

                    wiarygodna i naukowo udokumentowana

                    oparta na współpracy między małżonkami

                    szanuje godność kobiety i małżeństwa

                    nowoczesna

                    etyczna i akceptowana przez wszystkich

                    stosunkowo niedroga

                    wystandaryzowana

                    traktuje człowieka jako całość fizyczną i duchową

                    angażuje kobietę oraz małżonków w proces diagnostyczny i leczniczy

                    małżonkowie są podmiotem i partnerem do ewentualnej współpracy z lekarzem

                    małżonkowie są odpowiedzialni za własne zdrowie, wyniki i skuteczność leczenia.

Przeciwnicy twierdzą natomiast, że ta metoda nie wnosi niczego nowego, a jej tajemnica tkwi w umiejętności władania narzędziami promocji i manipulacji.

Twierdzą oni, że naprotechnologia jest procesem leczenia podobnym do placebo. Jednak jej skuteczność potwierdzoną licznymi przypadkami udanego zapłodnienia i porodu, skłania niejednego do zwrócenia na nią uwagi.

Przebieg metody

Metoda opiera się na samoobserwacji według zmodyfikowanej wersji modelu Creightona, pozwala określić dni płodne kobiety oraz ewentualne zaburzenia w jej cyklu miesiączkowym. Okres obserwacji i diagnostyka może trwać do 2 lat i obejmuje trzy etapy:

1.     Nauka techniki obserwacji cyklu kobiety według modelu Creightona i zapisywania jej wyników na specjalnej karcie oraz diagnostyka wstępna i badania hormonalne. Równocześnie przeprowadza się badania mężczyzny.

2.     Rozpoznanie przyczyny niepłodności (badania laboratoryjne, obrazowe itd.) i uzyskanie regularnych cyklów.

3.     Oczekiwanie na poczęcie i towarzyszenie małżonkom przez okres ciąży.

Zastosowanie metody

W założeniu naprotechnologia pozwala na wyznaczenie czasu najkorzystniejszego dla zapłodnienia, czym leczy bezpłodność spowodowaną psychologiczną sferą funkcjonowania organizmu. Metoda, jak większość metod leczenia bezpłodności nie eliminuje przyczyn niepłodności o charakterze fizjologicznym występującym u partnerów (jak uszkodzenia narządów, nieprawidłowe ich ukształtowanie w procesie rozwoju, całkowity brak komórek rozrodczych).

Organizacje medyczne oceniające metody leczenia niepłodności, m.in. takie jak unijny ESHRE, amerykański ASRM, brytyjski NICHCE w swoim 534-stronicowym raporcie nie mówią o naprotechnologii, a Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu stwierdziło, iż nie może jej rekomendować z powodu braku dowodów na jej skuteczność.

Na świecie działa kilka klinik naprotechnologii oraz grupa indywidualnych trenerów i instruktorów tej metody. W Europie pracuje 20 jej trenerów.

Celem naprotechnologii jest osiągnięcie poczęcia w sposób naturalny.

Wyniki leczenia niepłodności przy pomocy naprotechnologii są dość imponujące i przedstawiają się następująco. Należy dodać, że bazują one na badaniach Instytutu Papieża Pawła VI z roku 2004 opublikowanych w The Medical &Surgical Practice of NaProTechnology Thomas W. Hilgers 2004 oraz najnowszej pracy z wrześniowego 2008 numeru Journal of the American Board of Family Medicine: Outcomes From Treatment of Infertility With Natural Procreative Technology in an Irish General Practice; Joseph B. Stanford, MD,MSPH, Tracey A. Parnell, MD and Phil C. Boyle, MB. Najpierw zostały skumulowane wyniki dotyczące ciąż po leczeniu z powodu niepłodności.

Naprotechnologia w przedziałach czasowych:

1) do 12 miesięcy – uzyskano 44% ciąż,

2) do 24 miesięcy uzyskano 62% ciąż,

3) w 48 miesięcy od rozpoczęcia leczenia 71%.

Wyniki leczenia, kiedy rozpoznaną przyczyną niepłodności była endometrioza:

1) 45% w 12 miesięcy,

2) 65% w 24 miesięcy,

3) 78% w 36 miesięcy.

Porównując te wyniki z leczeniem chirurgicznym klasycznymi metodami widzimy badanie Rock JA z 1981: 38% po 12msc, 50% po 24msc i max 63% do 72msc po leczeniu.

Skumulowany wskaźnik dla pacjentek z zespołem policystycznych jajników:

1) 40% po 12 miesiącach,

2) 65% po 24 miesiącach,

3) do 90% po 48 miesiącach.

Po klasycznym leczeniu chirurgicznym badanie Adashi EY, Rock JA 1981 analogicznie: 10% po roku, 30% po 24 msc, 55% po 48msc i maksymalnie do 70%.

Wreszcie skuteczność leczenia i ilość adopcji dla osób leczonych naprotechnologią w porównaniu do postępowania in vitro. Badania Instytutu Pawła VI i inne wg opisu. Kiedy przyczyną niepłodności był brak owulacji to uzyskano 81,8% poczęć, jeżeli policystyczne jajniki to 62,5%, przy endometriozie – 56,7%, przy niedrożności jajowodów – 38,4%. Dla in vitro analogicznie wyniki z lat 1986–2001 od 21 do 27% ciąż na kobietę. Z pośród małżeństw leczonych NaProTECHNOLOGY, których nie wyleczono 74,6% zdecydowało się na adopcję (Family Building).

Naprotechnologia okazuje się 2,67 razy bardziej skuteczna niż in vitro przy endometriozie, 2,36 razy dla PCOS i 1,41 razy dla niedrożności jajowodów.

W badaniu z Irlandii z praktyki lekarza rodzinnego w Galway w latach 1998–2002 zgłosiło się 1239 par małżeńskich z powodu niepłodności. Średni wiek kobiet to 35,8 lat, średnia długość trwania niepłodności 5,6 roku. 33% par wcześniej było leczonych ART. Wskaźnik ciąż wyniósł 52%. Udało się pomóc około 30% par po niepowodzeniach ART, czyli technik wspomaganego rozrodu „in vitro”. (J Am Board Fam Med 2008;21:375–384.)

Szczegółowe badania nad skutecznością metody w przypadkach problemów z płodnością dostępne są na stronie: http://naprotechnology.com/infertility.htm.