środa, 25 stycznia 2012

Ekologiczne podstawy leczenia

    Medycynie ekologiczna, środowiskowa, naturalna i niekonwencjonalna – takie hasła można spotkać coraz częściej czytając książki, czasopisma lub w telewizji czy radio.
    Nierzadko wszystkie te nazwy są traktowane przez nas jako nazwy tożsame. Czy jest to prawidłowe?
    Najlepiej przyjrzeć się, czym zajmują się ludzie związani z tymi dziedzinami medycyny.
    Ojciec medycyny Hipokrates zwrócił swoją uwagę na fakt, że wszystko ma swoją przyczynę, choroby także. Niestety większość, jak nie wszystkie uczelnie medyczne zapomniały o tym, uczą swoich adeptów usuwania objawów, a nie przyczyny, która wywołuje właśnie te objawy. Posłużę się tu przykładem przeciekającego dachu domu. Kiedy jest przeciek z dachu możemy podstawić jakiś pojemnik, by w czasie deszczu nie zalało nam sufitu. Jest to rozwiązanie problemu tylko połowiczne, bo jak pojemnik się przepełni, pojawią się też zacieki na suficie. Jest to obrazowe pokazanie akademickiego podejścia do choroby. Szukanie przyczyny, czyli w tym przypadku dziury w dachu i jej załatanie to właśnie jest podejście medycyny ekologicznej lub inaczej mówiąc środowiskowej.
    Schorzenia, które w dzisiejszych czasach przyjęły postać wprost epidemii, takie jak alergie, nowotwory, astma, cukrzyca, otyłość, choroby autoimmunologiczne, mają podłoże w silnym zanieczyszczeniu powietrza, wody, gleby jak również pożywienia. Zwłaszcza że większość pożywienia naszpikowana jest różnymi sztucznymi – nierzadko toksycznymi – dodatkami i konserwantami. Wszystkie te czynniki według lekarzy ekologów są główną przyczyną tych schorzeń nazwanych przez medycynę akademicką chorobami cywilizacyjnymi.
    Takiego podejścia do przyczyn powstawania chorób doszukiwał się już Hipokrates. Dopatrywał się on ich przyczyn w powietrzu, ogniu i wodzie. Lekarze ekolodzy powrócili do takiego myślenia i zobaczyli źródło chorób w ponad 70 000 toksycznych substancjach wprowadzanych do organizmu człowieka.
    Podstawa toksykologii (czyli nauki o truciznach) opiera się na zasadzie, że „dawka tworzy truciznę”. Co to oznacza? Nic więcej jak to, że nasz organizm potrafi sam poradzić sobie z substancjami szkodliwymi i one nie są szkodliwe do czasu, gdy ich stężenie nie przekroczy stanu krytycznego. Pragniemy zwrócić uwagę na fakt, że plaga chorób cywilizacyjnych osiągnęła charakter epidemii w okresie po II wojnie światowej. Zastanawiające powinno być to, iż właśnie od tego czasu wprowadzono około 600 tysięcy nowych chemicznych substancji, co jak widzimy pogłębiło problem.
    Dalsze dogłębne badania nad tym istotnym problemem toksykologii skłoniły naukowców do wyciągnięcia bardziej szczegółowych wniosków i tez. Dowiedzieliśmy się, że częsty kontakt z małą ilością toksyny w dłuższym okresie, wywiera o wiele poważniejszy i bardziej śmiercionośny skutek niż pojedynczy kontakt z dużą dawką tej samej substancji. Takie podejście do problemu tłumaczyć należy tym, że w dzisiejszym świecie jesteśmy narażeni na ciągły kontakt z toksynami w małych ilościach, które kumulując się w naszych organizmach powodują ułomność naszego systemu immunologicznego. Tym samym powstaje wiele nieuleczalnych przez medycynę akademicką chorób.
    Gdy zrozumiemy przyczyny chorób, możemy odpowiednio na nie reagować, leczyć je i zapobiegać im. To właśnie główne zadanie medycyny ekologicznej.
    W następnym wpisie zajmiemy się, na czym ma polegać praca lekarza medycyny ekologicznej.

Tekst na podstawie książki „Ekomedycyna” J. Maslanky'ego oraz „Ratujmy się. Elementarz medycyny ekologicznej” J. Kropa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz